No i się jednak nie udało dotrzymać zapowiadanego terminu wyjazdu. Jak mniemamy przyczyną jest zakrzywienie czasoprzestrzeni, które miało miejsce w mijającym tygodniu. Aż dziw bierze, że nie było o tym zjawisku głośno w radio i telewizji. Może odbywające się właśnie igrzyska olimpijskie przyćmiły tę anomalię, a może po prostu dotyczy ona wyłącznie osób, które wybierają się w dłuższą podróż. Tak czy inaczej, mimo najszczerszych chęci zabrakło nam jednej doby na to, żeby móc spokojnie opuścić nasz przytulny, żółty pokój i zamienić go na nieco mniej komfortowy czerwony namiot. Ruszamy jutro z samego rana, licząc na to, że niedzielni kierowcy wcale nie będą „niedzielni” i szybko zajedziemy do celu, który wyznaczyliśmy sobie w okolicach Sandomierza. Może uda nam się pomóc ojcu Mateuszowi w rozwiązaniu jakiejś zagadki kryminalnej? A póki co, słuchając piosenki „Świecie nasz” i oglądając film „Baraka” nastrajamy sie pozytywnie na podróż.
powodzenia raz jeszcze!
Jak miło :))
Po takiej zachęcającym wstępie do bloga, czekam z ciekawością na ciąg dalszy;)
Trzymajcie się! kala