Doprawdy Finowie umieją się bawić i wymyślają coraz to nowsze, a do tego dziwniejsze, sposoby na zabawę. Odzwierciedleniem tego jest cała masa niezwykłych festiwali. I tak w Oulu pod koniec sierpnia odbywa się Air Guitar World Championship. Przez dwa dni śmiałkowie grają „w powietrzu” na wyimaginowanej gitarze brzdękając w struny czegoś, czego na scenie nie ma. Uwaga, dozwolony jest tylko ten jeden właściwy instrument, czyli walenie w klawisze czegoś, co w rzeczywistości nie istnieje czy dęcie w powietrze ile fabryka dała nie wchodzi w grę. Gdzieś indziej ma miejsce turniej rzutu komórką na odległość. Prym wiedzie Nokia i jest to zrozumiałe, gdyż kiedyś w tej firmie pracował jeden procent całego społeczeństwa. W innym miejscu odbywa się morderczy bieg terenowy, który trzeba pokonać z żoną na plecach, a zwycięzca dostaje piwo o wadze żony. W lecie gdzieś na dalekiej północy ludzie oglądają filmy przez całe 24 godziny dnia. No a czasem wystarczy tylko ponton i piwo.
Wyobraźcie sobie następującą scenę: nazywacie się Janne i jesteście członkiem zespołu muzycznego, powiedzmy, że gracie na perkusji. Po paru ciężkich godzinach uderzania w talerze, zadowoleni z własnego wkładu muzycznego, kończycie próbę. Temperatura 22 stopnie czyli ciepłe fińskie popołudnie, warto się ochłodzić pijąc piwo. A że blisko znajduje się rzeka, Matti wpada na pomysł, aby wypić złocisty trunek na wodzie. Całkiem przypadkiem stary Jussiego pracuje jako starszy wentylarz w fabryce pontonów, więc sprzęt jest załatwiony. Po chwili płyniecie na dmuchanych łódkach, delektując się piwem. Słońce przygrzewa, a wy spływacie z nurtem rzeki. W pijackim uniesieniu przyrzekacie sobie, że za dwanaście miesięcy też tu wrócicie. Za rok dołączają do was znajomi. Za dwa lata znajomi waszych znajomych. Piętnaście lat później świat idzie do przodu, pojawiają się mikrobrowary, materace w kształcie krokodyla, a rzeką spływa już pięć tysięcy osób. Ale co z tego jeżeli ich płuca wdmuchują to samo powietrze, które w 1997 wdmuchiwała grupa muzyków. Tak tworzy się historia. Historia Kaljakellunta.
Zasady tego wydarzenia są bardzo proste. Kupujecie piwo, kupujecie dmuchaną jednostkę pływającą, stawiacie się w umówione miejsce, pompujecie jednostkę i tłumnie spływacie rzeką popijając przy tym browar. Mieliśmy okazję podglądać to zamieszanie w tym roku. Gdy dotarliśmy do obszaru wodowania, niektórzy już wrzucali dmuchane łódki do strumienia, ale znakomita większość dobrze bawiła się na brzegu, powoli nadając im kształtu. Mogliśmy podziwiać różnorodność sprzętu, królowały pontony, baseny i specjalne materace z siedzeniami i wgłębieniami na napoje. Niektórzy również sunęli na tratwach albo materacach. Po dobrych dwóch godzinach ląd trochę opustoszał, a my ruszyliśmy zobaczyć co się dzieje dalej. Nie zajęło nam długo dogonienie tłumu, gdyż rzeka blokowała się nie mogąc przyjąć więcej dmuchawców, co wyglądało dość nietypowo. Uczestnicy radzili sobie jako mogli z potrzebami fizjologicznymi. Miejscami przypominało to trochę skecz Monty Pythona z maratonem dla osób nietrzymających moczu. Ludzie dobijali do brzegu, wyskakiwali z pontonu, udawali się chyłkiem w krzaki, po czym wracali, a ich miejsce zajmowali następni.
Można by pomyśleć, że takie wydarzenie to widowisko wątpliwej klasy. Wszakże połączenie woda i alkohol uderza w zdrowy rozsądek. Niemniej jednak większość uczestników zachowuje się kulturalnie – nie jest to co prawda poziom teatru, ale widać, że świetnie się bawią i nawzajem pilnują. W osiemnastoletniej historii nie zdarzyło się, aby ktoś utonął, a wokoło pojawiają się sporadyczne patrole policji. Tak naprawdę jedyna niesnaska to śmieci, które potem niezadowolone władze muszą sprzątnąć. Na szczęście Kaljakellunta nie posiada oficjalnego organizatora, dzięki czemu w świetle prawa traktowane jest jako niezorganizowane zbiorowisko ludzi, a tego urzędnicy w Finlandii nie mogą zabronić dzięki tzw. „Prawu każdego człowieka”, które to mówi, że każdy człowiek ma prawo korzystać z natury jeśli nie niszczy środowiska naturalnego. Nie bardzo rozumiem w jaki sposób śmiecenie nie niszczy środowiska, ale najwyraźniej w jakiś zawiły sposób jest to szach-mat dla władzy.